niedziela, 28 grudnia 2008

Trochę mniej realnie

Coś jest nie tak. Ze światem albo ze mną. Jeśli 28 grudnia czytam, że Dariusz Kruczkowski wygrał bieg sylwestrowy, to zaczynam się zastanawiać czy ktoś nie powinien zmienić dilera. Bezsens...

Skończyłam pracę o Wandzie Rutkiewicz. Niezwykła kobieta. Popadłam w fascynację. Choć tak naprawdę to w sumie nie wiem... czy bardziej ją podziwiam za odwagę, upór i determinację czy uważam za szaloną. No bo kto będąc zdrowym na umyśle wyrusza na K-2 o kulach, ryzykując trzecie złamanie nogi w tym samym miejscu (dwa poprzednie i tak już bardzo paskudne)? Mimo wszystko jednak, dla mnie osobiście, to liderka sportowego feminizmu. Jak nikt inny pokazała, że faceci nie są we wszystkim najlepsi i powinni obawiać się, że tracą swoją dominację na wielu polach. Trochę się zagalopowałam :)

W gruncie rzeczy wydaje mi się, że jesteśmy do siebie podobne. Wanda rzucała się w wir swojej pasji z całą mocą.Nie było półśrodków. Najważniejsze były góry. Wszystko inne musiało zejść na dalszy plan. A jeśli coś/ktoś się na to nie zgadzał - mówi się trudno... Good bye!

Tak sobie teraz myślę, co przyniesie ten nowy rok. Sentymentalizm czy science fiction mnie dopada?

To może moja prywatna lista życzeń? :)
Stal Rzeszów po rocznej banicji powraca do żużlowej elity.
Resovia wygrywa PlusLigę. (a co pomarzyć nie można?)
Wisła Kraków świętuje kolejny mistrzowski tytuł.
Lech Poznań nie odpada w kompromitujący sposób z Pucharu UEFA.
A reprezentacja Polski... hmmm... przestaje przynosić nam wstyd! :P

Mal sehen, was sich ergibt! - Jak powiedziałaby/zaszprechałaby nauczycielka znienawidzonego przeze mnie ostatnio języka.

1 komentarz:

  1. Mimo wszystko, życzę spełnienia twoich marzeń (nawet tych o stali). A o feministycznych zapędach to jeszcze podyskutujemy :)

    OdpowiedzUsuń