poniedziałek, 26 marca 2012

Wiosna

Jego Kiciurowatość otworzył oczy, ziewnął, przeciągnął się, wstał, zakręcił dookoła, przeszedł metr dalej, padł plackiem na dywanie, ziewnął i ponownie zapadł w sen.

Znaczy wiosna idzie. Bo ja dawno nie widziałam u niego tyle życiowej energii.

czwartek, 22 marca 2012

Kocia tyrania

W ramach odganiania od siebie smutnych myśli - anegdota wesoła:

Późny wieczór. Po 433 godzinach pracy Lucy w końcu postanawia skapitulować i położyć się spać. Kiciur, po dłuuugim koncercie miauków głośnych i wszelakich, teraz bacznie kontroluje sytuację. Podnosi głowę i namierza Intruza. Jest. Siedzi na kanapie. Ale oto wstaje! I idzie do łazienki!
Z prędkością światła Kiciur jest już na łóżku. Radośnie pomrukując, rozwala się na połowie łóżka, miękko przytula do Lucy i oddaje się szczęściu wynikającemu z miarowego głaskania brzuszka.

Intruz wraca. Szybki ogląd sytuacji każe mu zrozumieć, że na zrzucenie z łóżka Kiciura, który WRESZCIE nie miauczy, nie ma szans najmniejszych. Wysyła jeszcze błagalne spojrzenie w kierunku Lucy, ale ta szorstkim i żołnierskim tonem studzi jego zapały:
- Musisz się JAKOŚ zmieścić.
Intruz wsuwa się więc na 1/5 łóżka. Wciąga brzuch. Kuli. Zmniejsza swoją objętość. I próbuje zasnąć.

Po pięciu minutach.
- Wygodnie Ci? - nieśmiało zapytuje Intruz.
- Nie.... A Tobie?
- Nie...
- Hmmm...
Oboje spoglądają na Kiciura, na siebie, potem znowu na Kiciura, na powierzchnię łóżka, która im pozostała, jeszcze raz na siebie i na Kiciura. I kulą się jeszcze bardziej.

czwartek, 15 marca 2012

Sklepikowa anegdota

- Ciężki dzień, co? - zagaiła starsza ekspedientka z pobliskiego sklepu, gdy późnym wieczorem (ekhem... nocą) wyłożyłam na ladę czekoladę (sztuk jeden), emenemsy (sztuk jeden), chałwę (sztuk dwie, bo przepadam) i małą paczkę czekoladowych ciastek (sztuk wiele w środku).
- Raczej miesiąc... - odparłam, kręcąc głową i głośno wzdychając.
Ekspedientka także westchnęła ze zrozumieniem i spod lady wyciągnęła jeszcze jedną, wielką paczkę emenemsów.
- Za małą amunicję Pani wzięła. Przyda się wsparcie - wyjaśniła i uśmiechając się, dorzuciła emenemsy do mojej torby.
Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia. I obie dobrze wiedziałyśmy, że na progu powinnam odwrócić się i tonem holyłódzkich bohaterów wyrzec:
"Jeszcze tu wrócę!".

A tymczasem - jakby to skwitowała moja babcia - dupa rośnie...

wtorek, 13 marca 2012

Oda do

Wymyśl.
Załatw.
Dowiedz się.
W wolnej chwili zrób...
Masz tu jeszcze dodatkowe zadanie...
Za mało się starasz.
Co to znaczy, że się nie przygotowałaś?
Czy Ty sobie wyobrażasz, że to zabawa w przedszkole?

Więc pij czwartą dziś kawę.
Więc jedz obiad o 21.
Więc zarywaj kolejną noc.
Więc myśl tylko o tym, jak kiepska jesteś. A inni lepsi.
Więc obserwuj trzęsące Ci się ciągle ręce.
Więc krzycz. Wyżywaj się na innych.
Więc bądź zgorzkniałą, zimną suką.

I tylko nie rycz, głupia, w poduszkę nad ranem.
Bo sama jesteś sobie winna.

piątek, 9 marca 2012

Szósta dłuuuga godzina w pociągu

Stolica odhaczona.
To aż zadziwiające, gdy w jednym małym pomieszczeniu spotka się kilkanaście osób z całej Polski i wszyscy mają na temat swojej korpmateczki takie same zdanie - z uwagi na dzieci, rencistów i zwierzęta, które mogłyby przeczytać ten post, pozwolę sobie tego zdania nie przytaczać. Pozostańmy przy tym, że daleko mu do uwielbienia i bezgranicznego oddania.

I tylko żałuję, że nie mogłam zostać na dłużej. Bo Warszawa z okna taksówki wydawała się dzisiaj taka ładna...

Stolica wzywa

Nie wiem, kto ustala ceny biletów kolejowych z Wrocławia do stolyyycy, ale z pewnością to jakiś Bardzo Zły Człowiek.
130 zł (tylko w jedną stronę) zrujnuje mój budżet doszczętnie. A korpomateczka ma Spółka Giełdowa łaskawie zwróci mi pieniądze za wyjazd na Bardzo Ważne Szkolenie za czas bardzo długi.
Zatem znowu nastawiamy się z Kiciurem na zrzucanie kilogramów.
Ech... to zaczyna być nudne, nie sądzicie?

Intruz zapytał mnie dzisiaj, co bym sobie kupiła, gdybym zarabiała więcej. I wiecie co? Nie mam pojęcia. Tak już przywykłam do tego, że absolutnie na nic mnie nie stać, że w zasadzie ograniczyłam się ze wszystkim.
Nie planuję już nawet kupna żadnych książek, płyt, ubrań czy kursów np. językowych. Bo i po co? Skoro i tak mnie nie stać i nie będzie mnie na to stać w następnym miesiącu, ani w kolejnym i w jeszcze kolejnym...

Chyba zacznę składać po nocach długopisy.

środa, 7 marca 2012

Pewna taka tradycja

Dzisiaj - dla odmiany - Lucy postanowiła sprawdzić, czy można przedawkować leki ziołowe.

Ma bowiem Lucy pewne schorzenie (jedno z wielu zresztą), które to jest:
a) przypadłością rodzinną
b) przypadłością cykliczną.

W swej naiwności Lucy święcie wierzy jednak, że punkt b można ominąć.
I wierzy w to średnio przez 340 dni w roku. W pozostałe 25 lub 26 Lucy płacze z bólu, łyka tony tabletek, a najpierw biegnie do lekarza, błagając by przepisał jej te jedyne skuteczne.

Jako że dzisiaj przypadłość zaatakowała znienacka (co nie jest żadną nowością), Lucy pozostała z paczuszką ziołowych świństw, których to ilości niemożebne połyka od popołudnia.

Oczywiście nie pomagają.

Wszystkie te osoby, które chciałyby czegoś od Lucy w najbliższych dniach, uprasza się o rozsądek oraz poniechanie kontaktów. Jeśli im życie miłe.

niedziela, 4 marca 2012

Kiciur w nowej sytuacji życiowej

Kiciur cierpi. Znosi to godnie, acz nie w milczeniu, i cierpi.
Intruz, który pojawił się w mieszkaniu, bezczelnie zajął JEGO miejsce.
Rozpanoszył się szkodnik na JEGO połowie łóżka. Śmie przesiadywać w JEGO fotelu. Zajmuje sobą JEGO Lucy.

Na razie Kiciur nie wpadł jeszcze na sposób pozbycia się Intruza.
Próbował już Morderczego Wzroku przy śniadaniu.
Próbował wciskać się na SWOJĄ połowę łóżka (z użyciem pazurów).
Stara się wykurzyć szkodnika bezustannym miaukiem.

Bezskutecznie.

Wszyscy wierzymy jednak w kreatywność Kiciura.
Jak i w to, że nie powiedział jeszcze ostatniego miauku.