wtorek, 24 kwietnia 2012

Dr Kiciur

Jego Kiciurowatość:
- dokonał dziś w nocy teksańskiej masakry piłą motorową na kiciurowatym mieszkaniu, zrównując z ziemią wszystko, co było do zrównania, nie zostawiając kamienia na kamieniu wszędzie tam, gdzie taki kamień mógłby się ostać i generalnie czyniąc burdel i syf wszelaki - i dokonał tego w zaledwie cztery godziny, gdy Lucy (pracująca któryś tam ”nasty” dzień z rzędu) padła na poduszkę i do rana nie dała znaku życia,

- wydał z siebie serię sygnałów ostrzegawczych, poprzedzających półtoragodzinny koncert arii kociej opery o cierpieniu, samotności, porzuceniu i generalnie braku whiskasa w misce (została tylko sucha karma),

- okazał dumę i godność ”osobistom”, wypieprzając połowę zawartości kuwety na miski z jedzeniem, które nie było whiskasem...

- i generalnie uczynił dziś wiele, by Lucy zaczęła rozważać przypadkowe otwarcie na dużą szerokość jednego z okien w ich mieszkaniu na 11. piętrze...

- ale Kiciur posiadł też cenną umiejętność, którą mógłby wykładać na kocich uniwersytetach, brzmiałaby mniej więcej tak (przekładając z kociego na polszczyznę): przy odpowiednim stanie wkur...zenia właściciela, należy zajść go od tyłu, zbliżyć się, owinąć ogon wokół nogi, a następnie wtulić się i zrobić najniewinniejsze oczy na jakie kota stać w danym momencie (skuteczność gwarantowana w 87 proc. przypadków, nie działa niestety na psychopatach), w pozostałych 13 proc. należy iść na całość, czyli położyć się w śmiesznej pozie na łóżku, połową ciała, wtulając we właściciela i radośnie pomrukiwać - ruszy każdego”.

Za prywatne lekcje Kicur pobiera opłaty. Możliwe terminy lekcji wywiesimy jutro na drzwiach. Możliwe są rabaty.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Eccchhh... :)

W łóżku z polonistą (zwanym dalej Intruzem)
Intruz (wzdychając): Eeeeeecccchhhhhhhh...
Lucy: - Co się stało???
Intruz: - A bo tak sobie myślę, jak źle ludzie często interpretują Księgę Rodzaju. Aż się przykro robi...
Lucy: - I o tym myślisz, leżąc ze mną w łóżku???????
Intruz: - E... No... Yyyy.. Ekhem... Yyyy... Już przestaję.

czwartek, 19 kwietnia 2012

piątek, 13 kwietnia 2012

Słowo na weekend

Nie umiem się ze sobą poukładać ostatnio.
Im bardziej w Koromordorze gęstnieje atmosfera, tym bardziej głowa pulsuje mi od pytań: co jest ważne? co chcę ze sobą zrobić? i dlaczego?
I boję się odpowiedzi na te pytania. Bo rozsądek i praktyka jakoś w moim przypadku nie idą w parze.

Więc męczę się ze sobą. Nie śpię. Dziubię na talerzu jedzenie. I marzę o papierosie. I alkoholu... O tak, dużej ilości alkoholu. Jakimś oceanie alkoholu.

I czuję się w tym wszystkim jak głupia idiotka. Ciśnie mi się na klawiaturę także coś w stylu - wydymana kretynka. Ale przecież damy na poziomie tak nie mówią, prawda?
One tylko dają się wydymać swojej korpomatce...

niedziela, 1 kwietnia 2012

Niedziela

To miał być spokojny dzień. Rano kawa, zabawy z Kiciurem, trochę sprzątania (bo mieszkanie zarasta brudem) i popołudnie z Intruzem - kino, zakupy, a potem długi sen, by nadrabiać braki z tygodnia.

Telefon w nocy. Szybkie pakowanie rzeczy nad ranem. Bieg do pociągu. I prawie 10 godzin myśli niespokojnych.

Mama jest w szpitalu. Połamana.
Jutro operacja.

Będzie dobrze, bo tak ma być i już.