To miał być spokojny dzień. Rano kawa, zabawy z Kiciurem, trochę sprzątania (bo mieszkanie zarasta brudem) i popołudnie z Intruzem - kino, zakupy, a potem długi sen, by nadrabiać braki z tygodnia.
Telefon w nocy. Szybkie pakowanie rzeczy nad ranem. Bieg do pociągu. I prawie 10 godzin myśli niespokojnych.
Mama jest w szpitalu. Połamana.
Jutro operacja.
Będzie dobrze, bo tak ma być i już.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz