wtorek, 1 października 2013

Dwa lata temu, gdy wracałam w to miejsce, siedziałam w mieszkaniu z Kiciurem i karaluchami, zastanawiając się, czy coś dobrego jeszcze mnie czeka. W perspektywie były tylko śmierć z przepracowania albo niedożywienia. Ewentualnie rzucenie się z 11. piętra. Albo spędzenie kilku miesięcy pod kołdrą.
No dobra, zestaw atrakcji miałam trochę szerszy, ale równie przyjemny...

Dziś poza Kiciurem jest też Mysza i Intruz. I jakby wszystko się trochę poukładało.
Sporo przeszłam. I nigdy w życiu już nie chciałabym przez to wszystko przechodzić.

Dziś, gdy mam mnóstwo leków za sobą, o jednego "przyjaciela" mniej, a jednego kota i przyjazną duszę więcej, zastanawiam się, czy musiałam przez wiele z tych rzeczy przechodzić.
Pewnie musiałam. Dzięki temu sporo się nauczyłam.

Postanowiłam nie usuwać bloga, ale wracać tu od czasu do czasu. Już z pozytywnymi myślami.
Nie, to na pewno nie koniec tych negatywnych. Ale teraz musi być już tylko lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz