niedziela, 6 maja 2012

Kalendarz z pierwszego roku studiów

Aż trudno dzisiaj uwierzyć, że kiedyś, żeby przeczytać smsy przychodzące na nasze komórki, trzeba było usunąć kilka innych ze skrzynki odbiorczej - bo najzwyczajniej w świecie reszta się nie mieściła...

Przypomniałam sobie o tym, odkurzając stary kalendarz, służący mi na pierwszym roku studiów. Znalazłam tam - ku swojemu zaskoczeniu - zdjęcia, na których mam ledwie kilka miesięcy (i jedno takie -jedyne zresztą - gdzie mam blond włosy...), parę wycinków z gazet i... całe połacie kartek pokrytych moim drobnym pismem, którym to przepisywałam z mozołem smsy, na jakich mi wtedy ogromnie zależało. Przepisywałam, żeby móc dostawać kolejne smsy, na których zależało mi jeszcze bardziej.

Dziś nie potrafię już zrozumieć kontekstu większości z tych smsów. Nie mniej jednak śmieszą mnie ogromnie. Czytam je i myślę sobie, jakim to naiwnym dziewczęciem byłam i jak niecierpliwie na te smsy kiedyś czekałam, chłonąc każdą literkę, przecinek, emotikonkę. Ech...

Nietrudno się domyślić, że ich nadawcą był Facet, Poza Którym Świata Nie Widziałam, a dziś jest to tylko Facet, Którego Bardzo Bardzo Bardzo Dawno Nie Widziałam.

I świat się nie zawalił. I żyjemy dalej. A kalendarz wkrótce pewnie wyląduje w koszu, bo na półce mam coraz mniej miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz