Stawiam kropkę. Zamykam Worda. Dopijam ostatni łyk kawy. Przesuwam kilka kartek do teczki, odkładam kalendarz na ”swoje miejsce” na stole (nawyk po ojcu). Wstaję i otulam kiciura w koc. Staję przy oknie. I zastygam. Wyglądam przez okno. Nie myślę o niczym. Idealny stan tumiwisizmu. Idealna pustka w głowie.
Szkoda, że taki spokój nie trwa wiecznie. Że jutro znów się zacznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz