wtorek, 14 sierpnia 2012

Mysza

No i się skończyło odsypianie...
W naszym domu pojawiła się Mysza. Mysza ma niespełna trzy miesiące, 1,3 kg, masę prążków na swej ślicznej szarej sierści, kupę energii i koci katar.
Co oznacza tyle, że od jutra budzimy się o 6, a zasypiamy o 24 i żyjemy w ciągłym stresie.
Próbowaliście kiedyś zakroplić oczy kotu, który mieści się w dłoni? Zaręczam, że do najłatwiejszych zadań to nie należy. A trzeba to robić cztery razy dziennie - co sześć godzin....


Generalnie mamy za sobą ciężki dzień. Rano pobiegliśmy do weterynarza z Kiciurem, który prawdopodobnie też złapał koci katar. Czekała tam na niego strzykawka i dużo bólu. Zaraz potem weterynarza odwiedziliśmy z Myszą i wylądowaliśmy z kroplami do oczu.
A... i jeszcze Rutinoscorbin. Kiciur od dzisiaj ma codziennie jeść Rutinoscorbin. Więc Intruz rozdrabnia, ja mieszam z karmą i kocim narkotykiem (jak nazywam takie whiskasowe ustrojstwo, za którym przepadają wszystkie koty) i czujemy się jak mały oddział szpitalny.
Kolejne wizyty u weterynarza w czwartek i w piątek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz