Ostatnio ciągle przypominam sobie pewną sytuację sprzed kilku miesięcy. Pewnie nie będzie was tak bardzo śmieszyć jak mnie wtedy - bo to jednak humor sytuacyjny.
Mam kolegę w pracy, który w chwilach wzburzenia używa nadmiernej ilości przecinków. Do tego stopnia, że czasem trzeba bardzo mocno skupić się, by z przecinków wyłowić sens wypowiadanych przez niego słów.
I tak było i tym razem. Oczywiście nie pamiętam już dziś, czego dokładnie dotyczyło wzburzenie, ale brzmiało to mniej więcej tak:
- Bo widzisz... kurwa, że jak kurwa... tak się kurwa... dzieje, to... kurwa nie ma sensu... kurwa nic... kurwa robić
i coś w tym stylu dalej,
po czym usłyszałam:
- Bo takich sytuacji to ja NIENA - KURWA - WIDZĘ!
:)
Od tamtego czasu określenie "niena-kurwa-widzę" przeszło do kanonu, jest klasykiem używanym na określenie korposytuacji z kategorii beznadziejnych, a ja używam go jako mantrę, gdy mam ochotę wstać od swojego małego korpobiureczka, wyłączyć monitor swojego korpokomputerka, stanąć obok mojej korpościanki i uderzać w nią rytmicznie swoją korpogłówką.
Jeszcze tylko trochę i wreszcie jakiś korpourlopik :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz