niedziela, 7 sierpnia 2011

Weekend był boski

Rzecz z ostatnim weekendem wyglądała następująco:

że najpierw to w ogóle Lucy miała jechać na Woodstok, bo po pierwsze - Prodigy, po drugie Prodigy i po trzecie Prodigy i w ogóle wow..., wow..., wow...,
wow minęło, gdy okazało się, że Lucy jednak nie ma tam z kim jechać, ani - jak się także okazało - do kogo,

ale Lucy przełknęła to gładko, bo...

zapowiadała się opcja wyjazdowa
i miało być świetnie, bo trochę muzyki, dobre towarzystwo i co najważniejsze - góry, do których Lucy zdążyła ogromnie zatęsknić przez ostatnie kilka lat totalnego zramolenia (pomijając jeden zagraniczny wypad zeszłoroczny, ale to się nie liczy)

ale Lucy zadzwoniła, że jednak nigdzie nie jedzie, bo...

do Wrocławia przyjeżdżały niezależnie od siebie dwie osoby, których Lucy dawno nie widziała i bardzo się cieszyła, że przyjeżdżają, a jedna miała nawet przenocować w specjalnie na tę okazję odgruzowywanym mieszkaniu Lucy

ale opowieści o nieprzespanych nocach, morzu łez ze śmiechu i bla bla bla, nie będzie

bo najpierw Lucy spędziła pół soboty, czekając aż osoba 1 odeśpi pociąg, zobaczy fontannę na Pergoli, stwierdzi że jedzie jeszcze pobawić się gdzieś w plenerze (obok domówek - zastanawianie się, czy aby przypadkiem nie zgarnie nas za chwilę straż miejska - to druga forma imprezowania, której Lucy nienawidzi całym swoim jestestwem), by w końcu tuż przed północą wysłać Lucy sms-a, że jest już bardzo zmęczona i idzie spać, więc piwo w Rynku i tańczenie w knajpach trzeba będzie odłożyć na inną okazję

Lucy nie przełknęła tego gładko

ale przecież następnego dnia przyjeżdżała osoba dwa...

która miała przyjechać na 16, ale o 23.40 zadzwoniła, że w sumie to gdzieś przy okazji załatwiła sobie już nocleg gdzie indziej, ale jeśli Lucy chce, to niech wpada na piwo - bo wiadomo, że niedzielny wieczór, to genialny moment, by się napić, skoro następnego dnia idzie się do pracy (a Lucy akurat na 12 godzin dyżuru)

Lucy także tego nie przełknęła gładko

i bardzo cieszył ją fantastyczny weekend spędzony z komputerem i kotem...

zwłaszcza, że po przeczytaniu dwóch książek, Lucy zajęła się oglądaniem filmów, bardzo wielu filmów....

a ponieważ Lucy przez cały weekend czekała i sprzątała... nie mogąc, np. wyjść na miasto, więc obejrzała z 8, może 10 filmów

a w tym czasie internet z Play (opcja najdroższa) stwierdził: "chyba powaliło Cię babo, właśnie skończył Ci się limit i teraz będę Ci chodził wolno, baaaaaardzoooo wooooooolllllnoooooo" (Lucy nie ma pojęcia jak przy tak dużym limicie można było go wyczerpać, ale widocznie jest to możliwe)

Lucy dziękuje jednak opatrzoności (i facebookowi), że wcześniej udało jej się spędzić kilka godzin na internetowych pogawędkach z ludźmi, którzy jeszcze jakoś znoszą jej marudzenie, w przeciwnym razie spędziłaby dwa dni gadając do samej siebie i kota, z tym że ten ostatni akurat głównie śpi, więc to jak gadanie do ściany

jeśli Lucy nie zdziczeje - wskutek np. bardzo ograniczonego używania aparatu mowy przez ostatnie dwa dni - to wraz z nowym tygodniem z pewnością zrewiduje listę znajomych, dla których warto rezerwować czas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz