poniedziałek, 23 stycznia 2012

Granice normalności

Lucy poszła dzisiaj do pracy z gorączką, kaszlem, kręciołem w głowie, zadartym gardłem i cieknącym nosem. Ale silnie wierzyła, że tak powinna, bo gdyby nie poszła, jej obowiązki spadłyby na osoby, które: 1) pracowały przez cały weekend, 2) właśnie wróciły z urlopu - a tak się nie godzi, prawda?

Lucy omal nie zwróciła więc całego śniadania, wybiegając do łazienki w czasie porannego zebrania. Przez pół dnia walczyła z uderzeniami gorąca. I zużyła ilość chusteczek, które odpowiadają połowie lasów równikowych.

Ale Lucy święcie wierzyła, że tak trzeba. Bo przecież trzeba i tyle.

Lucy nie wie jednak, czy jej granice pojęcia normalności obejmują telefony o godz. 23 z pretensją, dąsem i opieprzem, bo "Miszczu" Motywacji, zwany także Szefem Szefów, ma kolejny przebłysk "geniuszu".

Lucy idzie sobie poszukać jakiejś ściany do zdemolowania albo innego przedmiotu, na którym będzie mogła odreagować swoją frustrację, bo inaczej zacznie krzyczeć albo po prostu wykręci numer telefonu, powie kilka szczerych zdań, a potem będzie tego baaaardzo długo żałować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz