No więc mam:
- poparzenie całej prawej strony ciała (czego należało się spodziewać, gdy osoba tak blada jak ja jedzie na wakacje do słonecznego kurortu),
- ograniczony dostęp do internetu (i bardzo dobrze!),
- głowę pełną z 50 pomysłów, co zrobić ze sobą po powrocie (bardzo dużo czasu na myślenie)
- i jedno mocne "postawienie poprawy", że nie może być tak jak było, bo "tak jak było" było źle.
Mam też dużo zdjęć, które nigdy nie ujrzą światła dziennego, a już na pewno oczu moich znajomych, gdyż albowiem chodzę sobie all the time bez grama nawet makijażu (kto z was nie ma starszej dużo ładniejszej od siebie siostry i ze 20 kompleksów na punkcie swojego wyglądu - nie zrozumie).
W każdym razie jest bardzo upalnie, bardzo morsko, plażowo, basenowo i książkowo.
I aż strach pomyśleć, że trzeba będzie wrócić za kilka dni.
Zwłaszcza wobec nowych okoliczności.
Ale co nas nie zabije...
prawda?
(a tu miało być fajne zdjęcie z plaży, ale że mam za wolne -tureckie hotelowe - łącze, będzie innym razem)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz