środa, 21 września 2011

Znowu w Polsce


Przywitało mnie zimno i mgła - zaraz więc pojawiła się chęć ucieczki albo chociaż powrotu do samolotu... Ech... No nic.

Na początek jednak ustalmy pewne fakty - jeśli drogi czytelniku mojego bloga pałasz od jakiegoś czasu żądzą spotkania się ze mną przy kawie, ciastku, piwie, tudzież mocniejszym trunku, zadzwoń :)

przez najbliższe cztery dni nie mam bowiem najmniejszej szansy na wykręcanie się tradycyjnym: "nie wiem, o której wyjdę z pracy", "ech... zmęczona jestem", "muszę jeszcze napisać to i to..." albo "wiesz, chętnie, ale muszę się przygotować, bo jutro...", poza tym istnieje spore prawdopodobieństwo, że pojawi się konieczność leczenia pourlopowej depresji - coś w stylu "nieeee.... jeszcze dwa dni temu kąpałam się w Morzu Śródziemnym, a teraz to koszmar, źle i okropnie", itp. itd.

jeśli zatem masz litość, dzwoń :P

A teraz przejdźmy do sedna.

Zanim walnę wam jakąś bogatą w anegdoty fotorelację,
kilka "RZECZY, KTÓRE MUSISZ WIEDZIEĆ O TURCJI, ZANIM SIĘ TAM WYBIERZESZ" :)

1) Jeśli jesteś z Polski, każdy Turek weźmie Cię za Rosjanina. Będzie też bardzo zdumiony, gdy gaworząc do Ciebie pa ruski, nie spotka się z odpowiedzią czy jakąkolwiek inną reakcją.
Jakoś tak po trzecim dniu w Turcji razem z Kobietą o Fenomenalnym Poczuciu Humoru miałyśmy już ochotę założyć koszulki "I'm not from Russia @$$###^!!! And I'm PROUD of it". Zgodnie uznałyśmy jednak, że dostałybyśmy porządny wpiernicz od setek Rosjan wczasujących się z nami w Goynuk, a czasy gdy ginęło się z pieśnią na ustach za ojczyznę jakoś nie są nam szczególnie bliskie.

2) Turcja nie jest państwem europejskim w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa.
By się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na tamtejsze tzw. służby drogowe. Baaaaardzo daleko im do firm wyposażonych w jakikolwiek sprzęt do łatania dziur w asfalcie czy wymiany kostki brukowej. Panowie, którzy wymieniali chodnik w pobliżu naszego hotelu i w sąsiednich miasteczkach przypominają raczej Pana Zbysia i Pana Felka spod polskiej budki z piwem i równie mocno garnęli się do pracy. Hitem sezonu będzie dla mnie zestaw do sprzątania chodnika składający się z kija i przywiązanej do niego gęsto okonarzonej gałęzi (sztuk jedna) - czyt. miotły, oraz kija i uciętej w połowie blaszanej puszki w rozmiarze dużym (sztuk także jedna) - czyt. łopaty.

3) Najbardziej znana pamiątka z Turcji?
Są dwie. O jednej powstanie osobna notka, bo jak dla mnie jest to fenomen ;) - ale o tym później.
Druga to Sponge Bob. Znacie tę kreskówkę? W Turcji (a przynajmniej jej kurortach odwiedzanych ochoczo przez zagranicznych gości) musi bić rekordy popularności, bo Sponge Bob jest absolutnie WSZĘDZIE - na ręcznikach, kubkach, poduszkach, kocach, ubraniach, w formie maskotek, itp, itd. aż do znudzenia.

4) Rozkład jazdy i trasa przejazdu są dla słabych.
Podróż tureckim autobusem nawet w jednym z większych miast wygląda tak, że autobus podjeżdża na przystanek (ekhem... tu należy dodać, że przystanki istnieją tylko w większych miastach), a kierowcę dopada zgraja tubylców, która próbuje dowiedzieć się, gdzie ten autobus w sumie jedzie. Całość wygląda jak gigantyczna kłótnia, bo - nie wiem, czy to kwestia intonacji czy po prostu języka - gdy Turek mówi, to krzyczy.
Ogólnie zatem jest więc wesoło.

A o wszystkich fajnych rzeczach napiszę, jak się w końcu wyśpię, bo straaaaasznie męczący taki urlop jest :P :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz