Nie poszłam. Nie spytałam. Nie załatwiłam.
I naprawdę nie wiem, dlaczego.
Po prostu.
Za to cały dzień robiłam coś, czego teoretycznie nie lubię, z czego chcę zrezygnować i dać sobie spokój, bo podobno można inaczej. Ale robiłam - bo tak trzeba. A przynajmniej mnie się tak wydaje, że trzeba.
Dobrze, że wychodzę gdzieś w końcu dziś wieczorem, bo jeszcze parę godzin i zwariowałabym ze sobą.
Wrzucę Wam dziś parę zdjęć z Turcji. Ale od razu zaznaczam - tej prawdziwej Turcji widziałam niewiele, bo przecież byłam w regionie kurortowym. Gdybym twierdziła, że poznałam Turcję, to tak jakbym po wizycie w Karpaczu powiedziała, że wiem, jak żyją ludzie w Warszawie.
Mieszkałam w Goynuk, a odwiedziłam także Kemer i Antalyję (łatwo wygooglować). Ładnie tam, ale dość specyficznie. Nie będę się na razie rozwodzić nad szczegółami, bo leczę jeszcze pourlopową deprechę. Zdjęć tylko garść, bo resztę trzyma w swym aparacie Kobieta o Wielkim Poczuciu Humoru, która ma bzika na punkcie jakości swoich fotografii i bez przejrzenia nie wypuści ich do dalszego obiegu.
Jak macie ochotę, pooglądajcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz