środa, 21 września 2011

Transportowe przygody

Z moim zarobkami, wysokością czynszu i rachunkami oraz odwagą - prawdopodobieństwo, że:
1) zrobię prawo jazdy,
2) kupię samochód,
3) będę miała go za co utrzymać,
wynosi mniej więcej 1 do 10 mln, jeśli oczywiście nie jest bardziej znikome.

I w sumie to jakoś bardzo się tym nie gryzę. Musiałam już zrezygnować z tylu rzeczy i tylu innych nigdy mieć nie będę, że naprawdę brak samochodu jest przy tym niczym.

To znaczy tak było do dzisiaj.
Bo dzisiaj pojechałam odebrać swojego kota od przekochanej pary, która zajmowała się nim przez tydzień, gdy nie było mnie w Polsce.

Już zawiezienie go tam było okropne, bo sam kiciur z klatką jest ciężki, a do tego jeszcze jego kuweta, zabawki, jedzenie (duuuużo jedzenia), żwirek (5 kg), itp. itd. Wszystko to sporo waży i nie jest zbyt poręczne. Tarabanienie się z tym przez pół miasta w tramwaju nie należy do większych przyjemności... Eufemistycznie określając.
Zwłaszcza, że jazda tramwajem i w klatce nie jest dla kiciura tym, co tygrysy lubią najbardziej. Całą drogę jestem więc zestresowana, że jest mi ogromnie ciężko, nie mam jak wsiąść/wysiąść/ustawić się w tramwaju (zawsze pełno ludzi) i jeszcze kiciur okropnie miauczy, bo się boi.

A dzisiaj było jeszcze gorzej, bo z Turcji wróciłam z zepsutą* nogą. Zatem 10-minutowa droga do tramwaju, a potem dystans z przystanku do mieszkania były jak droga przez piekło.
I poczułam się jak życiowy przegraniec, jeśli wiecie, co mam na myśli...

*a jeśli chodzi o nogę, a konkretnie stopę, to prawdopodobnie nadwyrężyłam ją, bo nie jest opuchnięta (dzięki czemu doktor Google wykluczył zwichnięcie), za to przy każdym kroku ból jest taki, jakby miała zaraz eksplodować.
Stan stopy zawdzięczam marynistycznym zapędom Kobiety o Wielkim Poczuciu Humoru, która to będąc ze mną w Antalyi zapragnęła koniecznie zobaczyć port. Ogłuszona temperaturą nie zaprotestowałam w porę przeciw przemierzeniu całej linii brzegowej tego miasta w sandałkach. Po jakichś 50 minutach marszu, gdy port był nadal bardzo bardzo daleko, powiedziałam jednak, że ni figę nigdzie dalej nie idę. Ale wtedy było już za późno, bo stopa już zaczęła naparzać. Ech.. Jeśli poboli jeszcze ze dwa dni, poszukam lekarza.

P.S. Ponieważ znam Kobietę o Wielkim Poczuciu Humoru, która to wpadnie w otchłań poczucia winy - od razu zaznaczam, że nie mam do niej żadnych pretensji. Na przyszłość będę bardziej asertywna :p i tyle

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz