poniedziałek, 5 września 2011

Oczywiście

Muszę sobie dziś trochę pomarudzić, wybaczcie. Się wezmę w garść i w środę napiszę jakiegoś wesołego posta o tym, jak to fajnie było w niedzielę na torze motocrossowym pod Poznaniem (i co tam w ogóle robiłam), ale na razie dam ujście memu podłemu nastrojowi.

Oglądaliście kiedyś serial "Ally McBeal"? Kojarzycie sceny, gdy ona wyobrażała sobie rzeczy, które tak naprawdę się nie działy?

Miałam dziś podobnie. Potrzebowałam chwili, by otrząsnąć się z wizji rozjeżdżania walcem i boksowania po twarzy osoby, z którą rozmawiałam.
Ale ogarnęłam się i z uśmiechem odpowiedziałam: "oczywiście". Nie ma w końcu rzeczy niemożliwych i zawsze można zacisnąć zęby jeszcze mocniej.

Pytanie tylko - po co?

Ciekawe, czy takie ciągłe zastanawianie się: co ja mam zrobić? po co to wszystko? w jakim kierunku idę? i czego ja tak naprawdę chcę? - to kwestia młodości, buzowania hormonów, braku życiowego doświadczenia - czy też tak już będzie zawsze?

Czy np. moja mama też wstaje rano i zadaje sobie pytanie: po co?
Spytam ją przy najbliższej okazji.

A tymczasem pogapię się trochę w ścianę, zastanawiając się, jak wybrnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz