poniedziałek, 21 listopada 2011

"Długi" weekend minął

Miałam przemyśleć kilka rzeczy, a w głowie mam jeszcze większy mętlik niż przed wyjazdem.
I jeszcze większą nawet chęć ucieczki.
I w sumie jeszcze większe poczucie czegoś, co nazwałabym brakiem swojego miejsca na świecie. I poczucie bycia zupełnie niepotrzebną (poza oczywiście byciem potrzebną kotu, bo on akurat potrzebuje mnie cały czas, ze szczególnym naciskiem na godziny późnonocne i wczesnoporanne, gdy potrzebę swoją manifestuje dość głośno).

- Marszczysz cały czas czoło/ Dlaczego tak kręcisz głowa?/ O czym myślisz? - kilkakrotnie pytała Przyjaciółka Ma w czasie tego weekendu.
(Bo mam niestety ten feler, że gdy się zamyślam, to można ze mnie wyczytać wszystko. Kiepskim byłabym graczem pokerowym...)

I nie potrafiłam jej odpowiedzieć. I teraz też nie potrafiłabym.
Bo kumuluje się we mnie tyle rzeczy... tyle złych myśli, głupich pomysłów, złości, bezradności i tyle chęci, by się wykrzyczeć. Tak po prostu wykrzyczeć chyba.
Ale przecież grzeczne pełne śmiesznych ideałów i taktu pracowniczki korpokoszmarów nie krzyczą, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz