wtorek, 8 listopada 2011

Po całym dniu w domu

Znów będzie o kocie. No wybaczcie, cały dzień dziś z nim siedziałam, bo pracowałam w domu, więc siłą rzeczy - o czym niby mam pisać?

Leży sobie teraz obok laptopa, wtulony pyszczkiem w koc, z łapkami zwiniętymi w jakąś dziwną figurę. I wygląda tak kochanie i niewinnie, że aż trudno uwierzyć, że to mój kiciur.

Bo muszę Wam powiedzieć, że poza Szefem Szefów i Wrogiem Publicznym Numer 1, nikt nie potrafi mnie tak wkur... w jedną sekundę jak własny mój, włochaty, niewinny przecież sierściuch.

Potrafi on bowiem snuć się bez sensu przez 15 minut i koszmarnie miauczeć, doprowadzając właścicielkę do szewskiej pasji.

Potrafi obśliniać jej cały monitor komputera, akurat wtedy, gdy musi szybko wysłać maila.

Potrafi zaczepić się pazurami o futrynę drzwi i nie móc się już z tego wykaraskać, dokładnie w tym momencie, gdy ona przeprowadza Bardzo Ważną Rozmowę przez telefon.

Potrafi budzić ją co noc przynajmniej ze cztery razy.

Potrafi w końcu, rozpędzając się do prędkości światła, w pełnym pędzie zrzucić cały stos gazet, kartek i karteczek pieczołowicie gromadzonych na stole przez całe tygodnie.

I w takich momentach jego właścicielka dziękuje Bogu/opatrzności/losowi czy czemukolwiek tam, że jednak nie ma jeszcze dzieci.
One podobno robią trzy razy większe zamieszanie.

3 komentarze:

  1. Zaraz, zaraz, czy to ja tu pisalem ze nie ma czegos takiego jak typowy kot? Takie rzeczy mi na mysl przyszly. Eeeee, wstyd, wstyd... :-ßß

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale czy ja pisałam, że on jest typowy? :P :) Dla mnie jego zachowanie jest bardzo nietypowe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekhem, to ja sie madrzylem ze nie ma typowego kota. A jak czytam to co piszesz, to jakbym swojego europejczyka krotkowlosego widzial, malpe wredna. :-)

    OdpowiedzUsuń