Znów będzie o kocie. No wybaczcie, cały dzień dziś z nim siedziałam, bo pracowałam w domu, więc siłą rzeczy - o czym niby mam pisać?
Leży sobie teraz obok laptopa, wtulony pyszczkiem w koc, z łapkami zwiniętymi w jakąś dziwną figurę. I wygląda tak kochanie i niewinnie, że aż trudno uwierzyć, że to mój kiciur.
Bo muszę Wam powiedzieć, że poza Szefem Szefów i Wrogiem Publicznym Numer 1, nikt nie potrafi mnie tak wkur... w jedną sekundę jak własny mój, włochaty, niewinny przecież sierściuch.
Potrafi on bowiem snuć się bez sensu przez 15 minut i koszmarnie miauczeć, doprowadzając właścicielkę do szewskiej pasji.
Potrafi obśliniać jej cały monitor komputera, akurat wtedy, gdy musi szybko wysłać maila.
Potrafi zaczepić się pazurami o futrynę drzwi i nie móc się już z tego wykaraskać, dokładnie w tym momencie, gdy ona przeprowadza Bardzo Ważną Rozmowę przez telefon.
Potrafi budzić ją co noc przynajmniej ze cztery razy.
Potrafi w końcu, rozpędzając się do prędkości światła, w pełnym pędzie zrzucić cały stos gazet, kartek i karteczek pieczołowicie gromadzonych na stole przez całe tygodnie.
I w takich momentach jego właścicielka dziękuje Bogu/opatrzności/losowi czy czemukolwiek tam, że jednak nie ma jeszcze dzieci.
One podobno robią trzy razy większe zamieszanie.
Zaraz, zaraz, czy to ja tu pisalem ze nie ma czegos takiego jak typowy kot? Takie rzeczy mi na mysl przyszly. Eeeee, wstyd, wstyd... :-ßß
OdpowiedzUsuńAle czy ja pisałam, że on jest typowy? :P :) Dla mnie jego zachowanie jest bardzo nietypowe :)
OdpowiedzUsuńEkhem, to ja sie madrzylem ze nie ma typowego kota. A jak czytam to co piszesz, to jakbym swojego europejczyka krotkowlosego widzial, malpe wredna. :-)
OdpowiedzUsuń