Kiciur poluje.
Wziął się chłopak w garść i poczuł instynkt. Rzuca się, wytęża słuch, zastyga w bezruchu i wyostrza wzrok (ekhem... znaczy konkretnie - wybałusza gały) i nie daje za wygraną.
Co w sumie oznacza, że od wczoraj mamy w domu sajgon.
Porozrzucane po całym pokoju skarpetki są już teraz niczym. Drobnostką, błahostką, niczym wartym uwagi. Bowiem gdy kiciur poluje, nic, ale to nic, nie jest mu straszne i nic, ale to nic, nie może stanąć na jego drodze.
I chyba sama w końcu zabiję tę tłustą muchę, która wczoraj obudziła się w naszym mieszkaniu i lata po nim ospale, bo jeszcze jeden dzień z instynktem kiciura i trzeba będzie wezwać jakąś ekipę sprzątającą, by ogarnąć naszą stajnię Augiasza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz