niedziela, 10 lipca 2011

Znów o włochaczu

- Ile razy mam Ci powtarzać, że nie wolno tak robić?!? Przez Ciebie kiedyś złamię sobie nogę, Ty włochaty potworze jeden! Ja nie wiem, czy ja nie mówię po polsku?!? No powiedz, czy ja nie mówię po polsku??? No to czego z mojego przekazu nie zrozumiałeś? - po raz kolejny z rezygnacją, acz w stanie sporej złości, edukowałam okropnego winowajcę, próbując jednocześnie nie rozpłaszczyć się z widowiskowym hukiem na ścianie lub podłodze, gdy nagle dotarło do mnie, że:

a) mówię zupełnie tak jak mój ojciec... (niestety niedaleko pada jabłko od jabłoni...)

b) mówię do...
...KOTA - zatem równie dobrze mogłabym kontynuować tę tyradę po angielsku, francusku, a nawet w języku czukockim, a mój interlokutor miałby to dokładnie tak samo w dupie jak obecnie.

Po czym uświadomiłam sobie:

- O kurdę... Rozmawiam z kotem...

i sekundę później:

- I jeszcze mówię sama do siebie...

I postanowiłam, że zdecydowanie czas się już dzisiaj położyć, bo coś mi ten dzień nie służy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz