środa, 12 października 2011

Godz. 19

Jest godz. 19. Po moim mieszkaniu w pełnym amoku pędzie rozbija się o ściany kiciur. W pyszczku dzierży skarpetę, którą wygrzebał z kosza na pranie.

Może i nawet zirytowałoby mnie to, gdyby nie fakt, że stworzenie rozumiem. Jego właścicielka poświęca mu tak skandalicznie mało czasu, że musi sobie jakoś biedak zorganizować czas. Tzn. nie ukrywam, że ucieszyłoby mnie, gdyby zajmował go sobie np. polowaniami na mysz, która zagnieździła się w naszym mieszkaniu. Ale przecież nie można mieć wszystkiego, prawda?

Jest godz. 19, a ja zabieram się za robienie śniadania. Jakoś tak znowu wyszło, że nie było kiedy zjeść. I wiem, że nie jest to ani normalne, ani zdrowe, ale trudno. I kurczę oczywiście wszystko to, co znalazłam w lodówce nadaje się... nie, hmmm... do niczego się nie nadaje, ale coś z tego zrobię, tak że Magda Gessler będzie ze mnie dumna.

Jest godz. 19 a ja znów mam roboty na co najmniej 5-6 godz. I szczerze przyznaję - mam już tego dość. Ale takie są skutki nadgorliwości.

Bo czas na szczerość. Sama jestem sobie winna.

Wracałam dziś z jednej Super Mega Hiper Ważnej Rozmowy Służbowej, która bardzo się przeciągnęła. I już wiedziałam, że ciężko będzie wyrobić ze wszystkim, co na dziś zaplanowałam.

I wiecie, co robiłam?

Całą drogę planowałam dodatkowe rzeczy, które chcę zrobić w najbliższych tygodniach. Rzeczy, których nikt ode mnie nie wymaga, które nie są koniecznie i w ogóle świata nie zbawią. Ale ja CHCĘ je zrobić.

A po prostu powinnam zagryźć zęby, przestać prawić ludziom morały (co także dzisiaj uskuteczniałam) i zabrać się za te rzeczy, którymi już dawno powinnam się zająć, ale na które brakuje mi odwagi.

Ale tego nie zrobię.

A tymczasem idę wyciągnąć z tostera moją już przypaloną pseudo-śniadanio-obiado-kolację.
I pogadać sobie z kotem. On przynajmniej nie powie mi, że leń i tchórz jestem, a powinien.

3 komentarze:

  1. Niedobrze traktujesz swoj organizm. Jak tak dalej pojdzie, to tez zacznie rozbijac sie o sciany ze skarpetka w pyszczku. Kazde stworzenie zasluguje na sniadanie, zanim wyruszy na codzienne bieganie po ekosystemie.
    Przeciez to ma ci jeszcze kilkadziesiat lat sluzyc, nie zajezdzaj go.

    OdpowiedzUsuń
  2. W teorii uważam podobnie. W praktyce - dzisiaj zjadłam śniadanie o 17.
    Jak zacznę biegać ze skarpetką w pyszczku, niezwłocznie o tym powiadomię :P :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No coz... To moge tylko zacytowac cos z okolic Murphy'ego: "w przyrodzie nie ma kar ani nagrod. Sa tylko konsekwencje."
    Zastanawiam sie czy to zakonczyc smile'm :-)

    OdpowiedzUsuń