niedziela, 9 października 2011

Wieczorna walka

Rozczapierzył pazury.
Zmierzył go swym kocim spojrzeniem.
I...
rzucił się.
Z zapałem i wściekłością.

Walka była nierówna. Raz to kiciur lądował na podłodze, innym razem on.
Ale kiciur nie dawał za wygraną.
To byłoby poniżej jego godności.

Biegał za nim po całym mieszkaniu. Z hałasem, miaukiem i rozrzucaniem wszystkiego po drodze.
I walczył, walczył do upadłego.

W końcu bilet komunikacji miejskiej we Wrocławiu to nie lada przeciwnik...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz