Rozczapierzył pazury.
Zmierzył go swym kocim spojrzeniem.
I...
rzucił się.
Z zapałem i wściekłością.
Walka była nierówna. Raz to kiciur lądował na podłodze, innym razem on.
Ale kiciur nie dawał za wygraną.
To byłoby poniżej jego godności.
Biegał za nim po całym mieszkaniu. Z hałasem, miaukiem i rozrzucaniem wszystkiego po drodze.
I walczył, walczył do upadłego.
W końcu bilet komunikacji miejskiej we Wrocławiu to nie lada przeciwnik...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz