środa, 19 października 2011

Pakowanie się

Wielkieś mi pustki uczynił w domu moim,
mój drogi kiciurze tym zkniknieniem swoim...

A poważnie - to faktycznie jakoś tak pustawo mi się zrobiło bez futra przytulającego się do klawiatury i uniemożliwiającego marnowanie młodych lat mego życia na fejsbukowe pseudokontakty i oglądanie seriali.

Ale najpierw stoczyliśmy walkę.

Bo kiciur za nic nie chce wchodzić do transportera.
Zasadniczo mu się nie dziwię, bo gdybym była na jego miejscu, to też nie chciałabym siedzieć w takim plastikowym pudle z dziurami. To raz.

A dwa. Jego właścicielka popełniła zasadniczy błąd, kupując owo pudło.
Nie przewidziała bowiem, że żadne kocisko dobrowolnie do takiego transportera nie wlezie. Zatem kupienie takiego z drzwiczkami u boku, zamiast od góry, było absurdem. Absurdem mszczącym się teraz na nas i kładącym cień na nasze domowe - i tak trudne - relacje :P

Dzisiejsze wciskanie do transportera okupiłam nowymi zadrapaniami do kolekcji. Największy okaz ciągnie się przez całe plecy i będzie ze mną pewnie jeszcze przez długie tygodnie.

Ale i tak przytuliłabym się teraz chętnie do mojego wrednego futrzaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz