poniedziałek, 31 października 2011

Ile cukru w cukrze

Zmęczona jestem. Bardzo.

Pracą,
sobą,
swoim mieszkaniem,
samotnością,
jeszcze raz pracą
i jeszcze tymi wszystkimi rzeczami, które odkładam "na później".

Bo całe moje życie jest teraz "na później".

Ale dam radę. Nie mam innego wyjścia. Więc zagryzę ładnie zęby i do przodu.

Z nowości frontowych - gdyby moje mieszkanie było zapaśnikiem stojącym naprzeciw mnie na ringu, to prawdopodobnie miażdżyłoby mi teraz czaszkę mocnym kopniakiem, nie zwracając uwagi na to, że charcząc i plując krwią, błagam o litość i wyciągam z kieszeni portfel ze zdjęciami dwójki dzieci do wykarmienia i rachunkami za kredyt na mieszkanie, czy coś w tym plastycznym stylu. /to aż niewiarygodne, ile rzeczy może się zepsuć w jednej małej kawalerce... gdybym tego sama nie przeżyła, nigdy nikomu bym w to nie uwierzyła.../
Czas więc na poważną rozmowę z właścicielami mieszkania. I koniec z postawą: miła Lucy.

A! I jeszcze odkryłam dietę cud. Parę kilogramów w kilkanaście dni - skuteczność gwarantowana moim osobistym przykładem.
Dieta nazywa się pracą w korpo.
I po co mi fitness? (na który i tak nie mam czasu)

Więc..

Trzeba się cieszyć, Lucy, życie jest piękne - powtórzę za pewnym Wiecznym Optymistą.
I tym radosnym akcentem zakończę ten jakże wesoły wątek, bo trzeba się zebrać w sobie i położyć spać, żeby jutro znów z uśmiechem nr 5 pojawić się w korpo. Jak co dzień.

Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz