Muszę zabrać się za tfu...rczość, więc dzisiaj tylko króciutko.
Z nowości - chodzą słuchy o kolosalnej rewolucji w korpo. Dotknie mnie ona osobiście na 80 proc., bo usłyszałam to już od kilku wyżej postawionych korpotowarzyszy.
I w sumie wiecie, co? Nie mam pojęcia, jak na to reagować. Więc przeczekuję.
Nie lubię niepewności i chyba nie znoszę zmian. Zwłaszcza jeśli będą duże. Co prowadzi mnie znowu do jednego. Ale na razie próbuję o tym nie myśleć i przeczekać.
Cholernie potrzebowałabym komuś pomarudzić po całości, a tu nawet nie ma jak, bo uprawiam tfu...rczość całymi wieczorami ostatnio. Jedyna nadzieja w niedzieli, bo wtedy BYĆ MOŻE trafi mi się jakiś luźniejszy dzień.
A na razie idę tworzyć. Ech.
P.S. Czy ktoś z Was ma jakieś niecmentarne plany na 1 listopada? Bo szukam pomysłów. Od paru już lat unikam zniczy, grobów i chryzantem na tę okazję, więc gdybyście podzielali to upodobanie i też nie mieli na siebie i ten dzień pomysłu, dajcie znać. Coś wymyślimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz