poniedziałek, 3 października 2011

To się nie dzieje

- To się nie dzieje... - pomyślałam, odbierając telefon w momencie, gdy wchodziłam do korpowindy.
- No zalewa, zalewa! Sąsiadka z dołu dzwoniła. Nie ma telefonu do pani, to dzwoniła do mnie - klarowała przez słuchawkę właścicielka mojego cudownego mieszkania.
- Ale jak zalewa???????????? No przecież pół godziny temu stamtąd wyszłam i było sucho. I żadnej pralki nie włączyłam. No nic nie robiłam...
- No zalewa...

Jak huragan pomknęłam do mieszkania, gdzie przywitała mnie cieknąca przerdzewiała rura, a przy drzwiach wściekła sąsiadka. Pociekło nie tylko do niej, ale i do Sąsiada Świra piętro jeszcze niżej ("Ja panią podam do sądu. Zobaczy pani! Będzie się pani na sali sądowej tłumaczyć!").

Gdy sytuacja została już opanowana, opadałam z sił. To już jednak przegięcie... Ile można?

- Pani mi poda numer do siebie. Wie pani, na takie okazje, bo jak widać często się pani zdarzają...
Przełknęłam gulę w gardle.
- Dobrze, to proszę do pokoju. Zaraz znajdę jakąś kartkę i zapiszę.
- O! A na kogo pani głosuje??? Bo ja tu Wyborczą widzę...
- A bo wie pani, ja tam...
- Na PiS trzeba głosować! A ten szmatławiec to niech pani wyrzuci. Nie warto! I niech pani koleżankom powie, że to jedyna słuszna partia!
- Dobrze... Proszę tu jest numer.
Do widzenia.

Zamknęłam za sobą drzwi i odpaliłam internet. Czas znaleźć nową lokalizację, gdzie ja i mój kiciur możemy narobić porównywalnie dużo szkód...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz